Moje zwiedzanie miasta wygląda tak, że rano wychodzę, męczę się i wracam, męczę się siedzeniem w pokoju i idę znów, męczę się i wracam. Tak kilka razy dziennie, ale tym razem coś mnie wybija z rytmu, bo na Facebooku pisze do mnie chłopak, że dziękuje mi za książkę, że dzięki niej przestał ćpać – i olśnienie. Dziś mijają cztery lata, jak nie piję i nie ćpam. Co z tym zrobić? Co napisać? Jakie zdjęcie dobrać? Wrzucam kolorowe balony na wybrzeżu Bosforu i namiary na wszystkich moich terapeutów. Rozpoczynam tym sposobem piąty rok niepicia i niećpania. Sprawdzam, ile osób to lubi, i wychodzę po raz trzeci. Teraz prosto do Muzeum Mickiewicza, które mieści się obok bazaru w jakiejś nieturystycznej dzielnicy i do którego przychodzi jedna osoba dziennie. Wczoraj była to Polka, i to w dodatku polonistka. Muzeum nudne jak nie wiem, oprócz sztucznego grobu wieszcza chyba nic w nim nie ma. Trzy puste piętra. Strażnik zajmuje się pielęgnacją kwiatów na dachu i nie słyszy dzwonka do drzwi. I tak przecież prawie nikt nie przychodzi, więc po co miałby przejmować się nasłuchiwaniem? Dziś jestem ja i wychodzę stamtąd z ogromną chęcią powrotu do twórczości Adama Mickiewicza. Mam nieodpartą chęć pierdolnąć wszystkie Dziady z rzędu.
- Juliusz Strachota "Turysta polski w ZSRR"